niedziela, 29 marca 2015

Jak cywilizowałem Amazonię (cz.1)

Od dawna nurtował mnie problem pochodzenia ludzkiej cywilizacji, dotychczasowe wyjaśnienia /tezy naukowców jakoś mnie nie przekonywały.
Postanowiłem więc odbyć szereg podróży naukowych by spróbować zmierzyć się z tym problemem. Celem moich podróży były miejsca gdzie są jeszcze zachowane ślady świetności dawnych cywilizacji i próby odkrycia nowych miejsc nie naruszonych jeszcze przez naukowców, poszukiwaczy przygód i turystów.
W pierwszej kolejności wybór padł na szeroko pojętą cywilizację Ameryki Południowej i Środkowej.
Pozostałości po cywilizacjach Majów, Azteków, Inków rozpalały moją naukową wyobraźnię i miałem nadzieję że sam też coś odkryję w dżungli Amazonii, lub Andach.
Wyprawę postanowiłem zacząć od poszukiwań w dziewiczych rejonach Andów w rejonie Boliwii, Brazylii, Kolumbii, Peru.
Szerokim łukiem postanowiłem omijać takie miejsca jak Machu Picchu, Cuzco, czy Titicaca zadeptane przez turystów i pozmieniane dla robienia kasy.
Wyprawa była ryzykowna z wielu powodów: Jako człowiek nauki spędzający życie w laboratoriach i salach wykładowych zupełnie nie byłem obeznany z realiami tamtego środowiska.
Życie dżungli znałem z podróżniczych filmów Cejrowskiego i paru przeczytanych we wczesnej młodości książek przygodowych.
Wiedziałem też że w tamtych rejonach jest niebezpiecznie z powodu aktywności karteli narkotykowych i różnej maści partyzantki.
Jednak pasja, oraz poczucie naukowej misji utwierdzały mnie w przekonaniu że warto podjąć ryzyko by wnieść swój skromny wkład w poznawanie tajemnic ludzkiej cywilizacji.

Wyprawę zacząłem od La Paz - stolicy Boliwii.
Znalazłem odpowiedniego przewodnika znającego dżunglę i potrafiącego jako tako dogadać się z tubylczymi plemionami indiańskimi w głębokiej dżungli.
Pablo - tak się przedstawił, był pilotem małej awionetki, którą wykorzystywał do lotów turystycznych w okolicy La Paz.
Przedstawiłem mu cel mojej wyprawy i rejony jakie chciałbym obejrzeć z powietrza w nadziei że znajdę jakieś miejsca które warto dokładniej spenetrować.
Pablo na początek bezwzględnie odmówił lotów w parę wskazanych przeze mnie rejonów ze względu na ryzyko zestrzelenia samolotu bądź to przez partyzantkę, bądź to przez gangi narkotykowe.
Początkowo sądziłem że w ten sposób próbuje podnieść cenę za swoje usługi, ale gdy nawet propozycja    5 krotnej stawki nie odniosła skutku, zrozumiałem że ryzyko jest zbyt duże i nie warto upierać się przy swoim.
Pablo z politowaniem patrzył na moje poczynania i na początek przedstawił mi w krótkich słowach najważniejsze zagrożenia i sposoby jak ich unikać, oraz jak sobie radzić gdy już się wdepnie w kłopoty.
Muszę przyznać że jego rady i życiowe doświadczenie utwierdziły mnie w w przekonaniu że wybrałem właściwego człowieka.
Pablo zaimponował mi wiedzą o dżungli,umiejętnościami pilotażu i znajomością terenu. Jednocześnie zdałem sobie sprawę z tego jak bezużyteczna i miałka jest moja wiedza akademicka, pozycja i tytuł naukowy w tych okolicznościach przyrody.
Mój plan przewidywał około 20-30 lotów w rejony względnie bezpieczne w ocenie Pabla i wybranie najbardziej obiecujących miejsc do osobistej penetracji.
Na początek odbyliśmy lot rozpoznawczy w rejonie ok. 100 km od La Paz.
Celem było sprawdzenie przydatności samolotu do tego typu poszukiwań, określenie właściwego pułapu lotu z jakiego można skutecznie dokonywać obserwacji i wreszcie sprawdzenie samego samolotu i umiejętności pilota, a także lepsze poznanie Pabla.

Wszystko układało się po mojej myśli. Pablo był świetnym pilotem, bardzo sympatycznym człowiekiem, świetnym gawędziarzem, może z odrobiną skłonności do ubarwiania opowieści, ale w sposób dość wiarygodny i przekonywujący.
Samolot spisywał się znakomicie i należało oczekiwać że nie będzie żadnych problemów i niespodzianek.
Pablo świetnie potrafił przewidywać pogodę i doskonale unikać zagrożeń w tropikalnym klimacie.
Nadszedł więc czas na regularne badania.
Pozostało ustalić miejsca skąd będziemy startować do kolejnych lotów - to już była działka Pabla, odpowiednio wyposażyć samolot do jednak nieco niebezpiecznych lotów i w drogę - w przestworza.

Ciąg dalszy w kolejnym odcinku.

Z poważaniem
Doktor Wszechnałóg