niedziela, 30 sierpnia 2015

Jak cywilizowałem Amazonię (cz.14)

Pierwsze rozczarowanie.
Wybory przeprowadzone demokratycznie, zwycięska partia wyłoniła parlament i .... kicha.
Na posłów powołane zostały takie niemoty i miernoty że ręce opadają. Niczego nie potrafią oprócz ględzenia i wyborczych obiecanek - zupełnie jak w najlepszej europejskiej demokracji.
Nie mam wyboru, muszę ustanowić silną władzę prezydencką - może te niemoty z czasem czegoś się nauczą i w kolejnych wyborach wyłoni się parlament z ludźmi kompetentnymi i twórczymi.
Może jednak zbyt surowo ich oceniam - w końcu skąd mieli czerpać wzorce demokracji?
To ja muszę ich nauczyć prowadzenia prawdziwej polityki na wzór cywilizacji białego człowieka.
Wiem to na pewno - łatwo nie będzie.
Ogłaszam że w okresie pierwszej kadencji ja jako prezydent będę sterował całym procesem demokratyzacji i reorganizacji plemienia.
Jeśli deputowani i reszta społeczności będzie bacznie uczyć się zasad demokracji, to po następnych wyborach znacznie ograniczy się władzę prezydenta a wzmocni rolę parlamentu.
Tymczasem jednoosobowo przejmuję władzę nad służbami mundurowymi i cywilną administracją.
Dla cywilów mój tytuł to: El Presidente, dla mundurowych: El Comendante.
Zostałem dyktatorem, Nie, nie z żądzy władzy, z przymusu - znów "nie chcem, ale muszem".

Od bodaj trzech miesięcy wypłacam pobory moim funkcjonariuszom i urzędnikom. Już daje się zauważyć że ta nowa elita zaczyna się wyróżniać z reszty społeczności - chodzą obwieszeni muszelkami/walutą jak choinki i trochę się puszą wobec pozostałego plebsu.
Czas najwyższy na stworzenie systemu bankowego. Przecież banki to po służbach mundurowych najważniejsze instytucje cywilizacji białego człowieka.
W części osady przewidzianej jako przyszła dzielnica rządowa polecam wybudować solidny budynek - tak budynek, nie szałas. Ma to być okazała i trwała budowla, odporna na różne zdarzenia losowe - no po prostu siedziba Banku Centralnego.
Po dwóch miesiącach intensywnej pracy bank jest gotowy. Przepych i wystrój wnętrza aż bije po oczach - zupełnie jak w prawdziwym banku cywilizacji białych ludzi.
Teraz muszę przekonać moich poddanych by tam zdeponowali swoje walory, bo niektórzy już chodzą tak obwieszeni muszelkami że trudno im pełnić urzędowe obowiązki.
Trudna sprawa - brak zaufania - a nuż ktoś sprzeniewierzy walory i co wówczas? Nie pomaga nawet ustanowienie Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
Kasa przy sobie jest pewna, a w banku może być różnie. No niby racja, ale w cywilizacji białego człowieka wszyscy trzymają kasę w bankach.
Jak ich przekonać?
Pomaga niefortunny przypadek jednego z urzędników.
W niedzielę wybrał się do dżungli ot tak sobie rekreacyjnie by odstresować się od pracy biurowej i niespodziewanie zaatakował go jaguar. Ledwo z życiem uszedł, ale stracił prawie całą kasę, bo w trakcie ataku jaguar rozerwał nić na którą nanizane były muszelki i nieszczęśnik prawie wszystkie pogubił salwując się ucieczką przed dziką bestią.
To zdarzenie przekonało innych że jednak bank to ważna i potrzebna instytucja.
Aby ostatecznie przekonać nieufnych ustanowiłem urzędowe oprocentowanie depozytów - do każdych zdeponowanych stu muszelek po każdym pełnym miesiącu dokładałem jedną muszelkę.
To dość wysokie oprocentowanie, ale to inwestycja długoterminowa.
Jak już się przyzwyczają do lokat bankowych stopniowo będę zmniejszał oprocentowanie i wprowadzę opłaty bankowe tak jak przećwiczyły to banki choćby na Polakach po zmianach ustrojowych.
Jest też drugi aspekt tej urzędniczej przygody w dżungli. Ten urzędnik to już mieszczuch.
Wybrał się do dżungli bez broni (choćby dzida), nie zachował odpowiedniej uwagi i czujności - zupełnie jak cywilizowany biały człowiek.

Bank to kolejna instytucja i kolejni zatrudnieni ludzie. Już prawie mi się kończą "zasoby ludzkie" w wieku produkcyjnym, a tyle jeszcze urzędów do stworzenia i ktoś musi tą armię urzędników i ich rodzin wyżywić.
Na razie urzędnicy po pracy samodzielnie łowią ryby i trochę polują, ale wyraźnie zarysowuje się trend do kupowania żywności od myśliwych/zbieraczy którzy nie znaleźli jeszcze zatrudnienia w urzędach.
Niesamowite - nawet tu w dżungli zaczyna działać niewidzialna ręka rynku - jest popyt, jest podaż.
Nie ma bezrobocia, wszyscy pracują i wyraźnie zaczyna rysować się specjalizacja.
Są tacy którzy oferują tylko produkty roślinne, inni specjalizują się w łowieniu ryb, lub polowaniach na ptaki w dżungli.
Pojawili się wyspecjalizowani wytwórcy dzid, łuków, dmuchawek, strzał, czy sieci rybackich.
Kwitnie przedsiębiorczość i prywatna inicjatywa. Bank utrwala swoją pozycję - coraz częściej dochodzi do transakcji z udziałem banku, a nie wymiany barterowej.

Niedługo minie rok od momentu jak podjąłem się misji cywilizowania tubylców i patrząc wstecz jestem dumny z dotychczasowych dokonań.
Wszyscy opanowali nowy język w mowie, wielu również w piśmie, całkiem nieźle idzie im liczenie, stworzyłem podwaliny demokratycznych instytucji: Urzędy państwowe, służby mundurowe, szkolnictwo, bank.
Jest jeszcze tak wiele do zrobienia, ale nabieram pewności że wspólnie dokonamy rzeczy niemożliwych - w niedostępnej dżungli stworzymy nowoczesne społeczeństwo.
To będzie szok dla cywilizowanego świata jak się ujawnimy.

Kolejną ważną instytucją którą muszę stworzyć będzie wymiar sprawiedliwości.
Mam już pewne podejrzenia że co niektórzy próbują robić jakieś szemrane lewe interesy. Służby mundurowe też muszą mieć narzędzia do utrzymania porządku publicznego, bo coraz częściej zdarzają się przypadki o jakich nikt wcześniej wśród tubylców nie słyszał.
A to ktoś komuś zwinął kilkanaście muszelek, ktoś nie zapłacił za złowione ryby, notorycznie powtarzają się burdy na meczach piłki kopanej.
Ludzie domagają się ukrócenia tych incydentów i ukarania winnych. Jak na razie brak odpowiednich paragrafów i uchodzi to sprawcom bezkarnie.
Poczekam jeszcze trochę - na pewno za jakiś czas ktoś nabroi tak że ludzie wręcz będą prosić by wprowadzić zamordyzm i surowo karać przestępców.

Ciąg dalszy w kolejnym odcinku.

Z poważaniem
Doktor Wszechnałóg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz