czwartek, 3 kwietnia 2014

Kim naprawdę był Leonardo da Vinci (cz.2)

Leon przeżegnał się i nacisnął czerwony guzik.
Potężne wrota akceleratora zaczęły się wolno zamykać. W ostatniej chwili Leon przypomniał sobie że zapomniał zabrać narzędzia po dokręceniu śrubunku. Pozostał tam klucz francuski i uniwersalna żabka.
Te narzędzia pozostawione w akceleratorze mogły doprowadzić do katastrofy.
Wbiegł więc do akceleratora, chwycił te nieszczęsne klucze i prawie już wychodził z wnętrza tej aparatury, gdy niespodziewanie dopadło go zwykłe kichnięcie. Praca w niskich temperaturach robiła swoje.
Na moment zamknął oczy i potężnie kichnął, narzędzia wypadły mu z ręki, próbował je pozbierać, ale wpadły pod obudowę potężnego Generatora Podstawy Czasu. Wrota akceleratora właśnie się domykały i Leon zdał sobie sprawę że już się nie wydostanie z wnętrza akceleratora. Chwilę potem potężna maszyneria ruszyła, a Leon stracił świadomość.

Leon ocknął się na polanie wśród lasu, było ciepło i słonecznie, w pierwszej chwili pomyślał że mimo woli znalazł się na weekendowym wypoczynku. Chwilę poleżał, beztrosko pławiąc się w promieniach słońca, gdy nagle przypomniał sobie co ostatnio robił.
Zaniepokojony rozejrzał się dookoła. Nigdzie śladu żywej duszy.
Odnalazł jakąś nikłą ścieżkę wydeptaną przez zwierzęta i zaczął nią iść. Ścieżka zawiodła go do wielkiego dziewiczego lasu. Tu już Leon trochę zwątpił - nigdy nie widział takiej dziczy, nie miał pojęcia gdzie jest i jak się stąd wydostać.
Przypomniał sobie ze szkoły że trzeba znaleźć rzekę i iść z jej biegiem. Po paru godzinach przedzierania się przez chaszcze trafił na nikły strumyk i poszedł z jego biegiem.
Po kolejnych godzinach morderczej wędrówki doszedł do miejsca gdzie strumyk wpływał do całkiem sporej rzeki. Tu Leon zanocował.
Był tak zmęczony że zasnął mimo przerażających odgłosów puszczy.
Rano Leon sklecił małą tratwę i zaczął spływ w dół rzeki. Prąd był dość wartki i niewiele brakło a porwał by go wodospad.
Wodospad był dość duży i bardzo urokliwy, Leona zdziwiło to że nie było przy nim żadnego ośrodka wypoczynkowego. Dzień dobiegał końca i Leon znów zanocował w puszczy pod gołym niebem.
Następnego dnia Leona dopadły czarne myśli - co jest grane? gdzie ja jestem?
Przeciągnął tratwę za wodospad i zaczął spływać z prądem rzeki. Po niedługim czasie natrafił na bród i świeże ślady przejazdu jakiegoś wozu.
Leonowi dodało to skrzydeł - nareszcie dotrze do ludzi. W najczarniejszych snach nie przewidział jakie to będzie spotkanie.
Podążył śladami tego pojazdu. Ślady były dość świeże i Leon był pewien że niedługo dogoni ten wóz.
Rzeczywiście po jakiejś godzinie intensywnego marszu zauważył pasącego się na łączce osiołka, rachityczny wóz i właściciela tego dobytku.
Był to zarośnięty chłop odziany w jakieś łachmany, który na widok Leona najpierw zaczął uciekać, ale Leon go dogonił.
Człowiek ten rzucił się do nóg Leona i o coś go błagał w nieznanym języku. Leon był przerażony nie mniej niż tubylec. Podniósł z kolan przerażonego chłopa i na migi pokazał że powinni ruszać w drogę.
Pod wieczór na horyzoncie widać było majaczącą zabudowę jakiejś osady.
Było jasne że przed nocą tam nie zdołają dotrzeć.
Tubylec wciąż w usłużnej pozie przygotował Leonowi dość smaczny, choć prosty posiłek i łoże do snu.
Noc była ciepła i bezchmurna.Leon leżał na wznak i rozmyślał o swojej niezwykłej przygodzie.
Nadal nie wiedział gdzie jest. Patrzył w przejrzyste niebo, podziwiał spadające gwiazdy i nagle zerwał się na równe nogi.
Uświadomił sobie nagle że w czasie tych nocy spędzonych pod gołym niebem, ani razu nie widział przelatujących samolotów, ani też żadnego satelity krążącego wokół Ziemi.
Od przerażonego tubylca też nie można było wydobyć słowa.
W końcu zmęczony zasnął.
Obudziła go poranna rosa i śpiew ptaków. Tubylec ze swoim zaprzęgiem zniknął. Na horyzoncie z porannych mgieł wynurzały się zarysy jakiejś osady.
Leon chcąc nie chcąc powlókł się w tym kierunku.

Ciąg dalszy w następnym odcinku.

Z poważaniem
Doktor Wszechnałóg

2 komentarze:

  1. Przeczytałam i .... kurczę kiedy będzie następny odcinek ?!!! Ciekawie napisany lekkim "słowem" tekst.Świetnie i szybko się czyta.Ale znalazłam też wadę - ZA MAŁO !!! Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam.Marzen :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz a najlepiej usuń mój komentarz.Gapa ze mnie.I narwaniec.Dopiero gdy dodałam komentarz,spojrzałam na datę.I dalsze części.Marzen

    OdpowiedzUsuń