czwartek, 10 kwietnia 2014

Kim naprawdę był Leonardo da Vinci (cz.4)

Dla Leona najważniejszą rzeczą był zaciągnięty pod koniec lipca 2008 r. kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich na budowę domu. Leon brał kredyt po najniższym kursie 1,96 zł za franka, gdy kurs franka zaczął rosnąć Leonowi groziła utrata domu i przeprowadzka z rodziną pod most.
Wyjechał więc do pracy najpierw do Francji, potem do Szwajcarii i regularnie wysyłał rodzinie pieniądze na spłatę rat.
Leon chciał spłacić jak najszybciej cały kredyt, bo kompletnie stracił zaufanie do banków, miał ich za oszustów i naciągaczy.
Ostatnią ratę spłacił po kursie 3.94 zł za franka.
Był rozżalony z poczuciem krzywdy i chciał za wszelką cenę przestrzec wszystkich kredytobiorców przed tą pułapką.
Dlatego pracując w CERN chciał cofnąć czas do 2008 r. i znając przyszłość nie brać kredytu we frankach.

Tymczasem Leon tkwił w 1495 roku.
Cieszył się uznaniem biskupa i często bywał na polowaniach z ludźmi ze świty biskupa.
Zwykle polowali w okolicach w których Leon znalazł się po niefortunnym eksperymencie w CERN.
Pewnego razu w trakcie polowania niedźwiedź spłoszył konia Leona i przerażony koń poniósł Leona w głąb puszczy.Leon nie był zbyt dobrym jeźdźcem i z trudem panował nad przerażonym koniem.
Gdy już udało mu się zapanować nad wierzchowcem, okazało się że znacznie się oddalił od grupy myśliwych i zagubił w dziewiczej puszczy.
Przedzierał się konno przez puszczę bez wyraźnie sprecyzowanego kierunku licząc na to że koń sam znajdzie drogę do cywilizacji.
Zapadał zmrok a Leon ze strudzonym koniem nadal błądził po leśnych ostępach. Już prawie w ciemnościach trafił na niewielką polanę i postanowił tu przenocować.
Zapalniczką rozpalił ognisko, konia przywiązał do drzewa i ułożył się do snu.
Wokół słychać było wycie wilków i przerażające odgłosy nocnego życia puszczy, w końcu znużony zasnął.
Zbudziła go poranna rosa i śpiew ptactwa. Leon rozejrzał się i z przerażeniem stwierdził że koń uciekł spłoszony w nocy przez jakieś zwierzę. Przy drzewie dyndał tylko kawałek wątłego rzemyka którym koń był przywiązany.
Leon zdał sobie sprawę z beznadziejności swojego położenia.
Nagle zauważył że teren wydaje mu się znajomy. Tak, to była ta sama polana na której się znalazł po niefortunnym eksperymencie w CERN.

Tymczasem w CERN po długim weekendzie naukowcy przystąpili do normalnej pracy. Zadowoleni że wyciek helu został zlikwidowany, włączyli aparaturę i przystąpili do badań naukowych.
Zdziwili się niepomiernie gdy okazało się że istnieją cząstki zdolne poruszać się szybciej od światła.
To stawiało na głowie dotychczasową naukę - robiono kolejne eksperymenty i wyniki wciąż pokazywały że trzeba na nowo pisać podręczniki do fizyki.
Przeprowadzono kilka tysięcy prób - wynik zawsze ten sam. Świat nauki był w szoku.
Na dodatek przepadł bez śladu najlepszy spec od aparatury - hydraulik Leon.        
Przy tak wielu próbach i eksperymentach łatwo o błąd i naukowcy go popełnili.
Zmęczeni i zdezorientowani, któregoś dnia zapomnieli na noc wyłączyć Generator Podstawy Czasu - ten sam pod który Leonowi wpadły te nieszczęsne klucze.
Klucze te generowały zakłócenia fałszując wyniki pomiarów i naukowcy interpretowali je jako odkrycie cząstek szybszych od światła.
Pozostawiony bez nadzoru włączony Generator Podstawy Czasu po paru godzinach w trybie awaryjnym spowodował samoistne włączenie całej aparatury CERN i gwałtowne cofanie czasoprzestrzeni.
Trwało to do momentu całkowitej anihilacji kluczy. Towarzyszyło temu wydzielanie dużych ilości ciepła i światła.

Tymczasem na polanie Leon nagle zauważył bardzo intensywną kulę światła i poczuł powiew gorącego powietrza. W ostatniej chwili pomyślał że to UFO i stracił świadomość.
Ocknął się wewnątrz akceleratora.
Na zewnątrz był już poranek i naukowcy rozpoczynali kolejny dzień badań. Ktoś zwrócił uwagę na nie wyłączony na noc Generator Podstawy Czasu. Ekipa techniczna poszła sprawdzić co się stało i wewnątrz aparatury znaleźli ..... Leona.

Leon był cały i zdrów, ale jakiś odmieniony, opowiadał coś bez sensu o podróży w czasie.
Nikt nie wierzył w jego opowieści  i po niedługim czasie dano mu do zrozumienia że powinien odejść z CERN, bo chyba postradał zmysły.
Kolejne doświadczenia wykazywały że świat wrócił do normy i znów rekord prędkości należał do światła.
Poprzednie wyniki zinterpretowano jako zakłócenia od jakichś poluzowanych wtyczek i świat zapomniał o poprzednich problemach.
Leon też uznał że czas już wrócić do kraju, bo przecież kredyt już spłacił i tęsknił za rodziną.

Leon wrócił do domu, ale jakiś odmieniony, często się zamyślał i nagle zainteresował się malarstwem. Malował niezwykłe obrazy. Rodzina i sąsiedzi tłumaczyli to szokiem emigracyjnym i liczyli że z czasem Leon powróci do rzeczywistości i normalnego życia.
Leon nikomu nie opowiadał o swoich przeżyciach i podróży w czasie.
Skąd więc ja znam to z takimi szczegółami?

Po przeczytaniu krótkiej notatki w serwisie internetowym mój nieomylny instynkt badacza wskazał mi kierunek poszukiwań.
Z sobie znanego źródła ustaliłem nazwisko zaginionego Leona D. Potem odnalazłem 6 osób o tym imieniu i nazwisku. 4 osoby od razu wykluczyłem - jeden miał 10 lat, a trzech pozostałych to panowie grubo po 70-tce. Pozostało 2 Leonów do sprawdzenia. Jeden był od wielu lat zapijaczonym menelem, a drugi to właśnie bohater mojej opowieści.
Gdy się zjawiłem u Leona, Leon początkowo wszystkiemu zaprzeczał - bał się ośmieszenia.
Pokazałem więc Leonowi odczytany przeze mnie Kod Leonarda, wtedy Leon opowiedział mi wszystko ze szczegółami.
Zapytałem Leona czy zgodzi się abym to opublikował. Leon się wahał, w końcu rzekł: A publikuj pan i tak nikt rozsądny w to nie uwierzy.
Są bowiem na tym świecie rzeczy które filozofom się nie śniły.

Z poważaniem
Doktor Wszechnałóg                            

2 komentarze:

  1. Są też takie rzeczy, które fizjologom się nie śniły ;) Jak to mawiał Ferdynand Kiepski. Fantastyczna historia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jaja. Nie sądziłem że coś takiego jest możliwe. Może jest więcej takich ludzi w historii którzy pochodzą z naszych czasów.

    OdpowiedzUsuń