piątek, 9 maja 2014

Cywilizacja robotów (cz. 3)

Szybko następował proces degradacji środowiska naturalnego. Wypuszczany wprost do rzek zużyty olej i płyny chłodzące szybko zamieniały rzeki i jeziora w cuchnące ścieki pozbawione życia biologicznego.
Robotom w niczym to nie przeszkadzało, pozbawione zmysłów węchu i smaku, często i chętnie pławiły się w zbiornikach pełnych mieszaniny olejów, smarów i płynów chłodzących.
Traktowały to jako jeden z elementów regeneracji i konserwacji. W dobrym tonie były bicze z płynu borygo, lub kąpiele w przepracowanym oleju.
Stale rosło zapotrzebowanie na energię, bo każdy z robotów uwielbiał być na wysokich obrotach, na masową skalę stosowane były dopalacze.
Początkowo roboty zadowalały się biopaliwami przyzwyczajone do tego przez człowieka. Stopniowo biopaliw zaczynało brakować z powodu degradacji środowiska naturalnego.
Wyczerpywały się złoża węgla, ropy i gazu, modny zaczynał być napęd ze źródeł odnawialnych, głównie była to energia słoneczna i energia z elektrowni wiatrowych.
Jednak nieustanna praca robotów powodowała gigantyczne zanieczyszczenie atmosfery i gwałtowne zmiany w środowisku naturalnym.
Rośliny służące do produkcji biopaliw marniały coraz bardziej i groziło im całkowite wyginięcie z powodu smogu, który ograniczał dostęp światła słonecznego.
Biopaliwa zaczęły być reglamentowane i przed niewielkimi terenami zielonymi ustawiały się gigantyczne kolejki robotów żądne zielonej biomasy.
W tej sytuacji kolejne pokolenia robotów musiały przechodzić na zasilanie energią słoneczną która wydawała się być niewyczerpalna.
Były też ciemne strony takiego rozwiązania - zwłaszcza nocą. Po zachodzie słońca wszelki ruch zamierał, ciężkim okresem była również zima, w czasie krótkich bezsłonecznych zimowych dni niedożywione i bezczynne roboty masowo zapadały na coraz powszechniejszą chorobę - korozję.
Skutecznym panaceum na tą chorobę miało być wyeliminowanie tlenu z atmosfery.
Stwarzało to jednak niebezpieczeństwo całkowitego wyginięcia roślin i tym samym ważnego źródła energii - biopaliw.
Rozwój cywilizacji robotów nie przebiegał równomiernie na całym świecie.
W ciepłym klimacie południa roboty potrzebowały znacznie mniej energii do normalnego funkcjonowania, stawały się więc coraz bardziej leniwe i gnuśne, często do funkcjonowania wystarczała im tylko energia słoneczna.
W chłodnym klimacie północy roboty potrzebowały znacznie więcej energii - musiały się ogrzać zimą, aby nie zamarzły w nich płyny ustrojowe.
Ciągła aktywność robotów z północy powodowała ich szybszy rozwój w stosunku do leniwych pobratymców z południa.
W kręgach robotów o najwyższym stopniu upakowania mikro i makroprocesorów zaczęła dominować doktryna iż w nieodległej przyszłości zabraknie tradycyjnych źródeł energii i może to zagrozić całej cywilizacji robotów.
Ropa była na wyczerpaniu, pod ziemią zostały śladowe resztki węgla, a gazociągami płynęły resztki niskokalorycznego, chrzczonego powietrzem gazu.
Wykorzystanie energii elektrycznej do napędu robotów również nastręczało coraz nowych problemów.
Elektrownie wodne przestały działać, bo płynąca w korytach rzek ciecz była tak gęsta że nie była w stanie napędzać turbin, elektrownie wiatrowe również przestały działać, bo w atmosferze brakowało powietrza, gdyż zostało ono wpompowane w koła maszyn.
Cywilizacji robotów zagrażał poważny kryzys, a może nawet upadek.
Sytuację mogło tylko uratować powszechne stosowanie energii słonecznej, lub znalezienie innego wydajnego źródła energii.

W tym czasie człowiek cofnięty w rozwoju do epoki kamienia łupanego żył sobie na obrzeżach cywilizacji robotów zupełnie ignorowany przez roboty, ale ciągle będąc pod ich nadzorem. Wszyscy byli zakolczykowani i ubezwłasnowolnieni.
Zdarzało się że właził nieuważnie pod rozpędzoną maszynę i zostawała po nim tylko mokra plama, ale że były to przypadki niezbyt częste, więc problemu raczej nie było.
Ludzie instynktownie ustępowali miejsca maszynom wycofując się do resztek puszcz i tropikalnej dżungli - tam było bezpieczniej i można było znaleźć pożywienie.
Dżungla amazońska była ostoją resztek ludzkości - tam roboty stworzyły swoisty rezerwat dla ludzi jako skansen i historyczną ciekawostkę w rozwoju cywilizacji na Ziemi.
Niestety popyt na zieloną biomasę był tak ogromny że tereny pierwotnie przeznaczone na rezerwat dla ludzi gwałtownie się kurczyły z powodu inwazji żarłocznych robotów.
Degradacja środowiska - smog i braki tlenu również przyczyniały się do zanikania dżungli i jakichkolwiek terenów zielonych. Na Ziemi dominował asfalt i beton.

Po kilku kolejnych latach kryzys energetyczny na tyle się pogłębił że konieczne były drastyczne i ostateczne posunięcia. Roboty postanowiły całkowicie wyeliminować z atmosfery tlen, bo tylko był przyczyną ciągłych korozji i w związku z tym powstawał szereg problemów z zabezpieczeniem antykorozyjnym robotów.
Resztki dżungli amazońskiej roboty postanowiły zlikwidować.
Żyjących ludzi przesiedlono pod ziemię do nieczynnych i pustych wyrobisk po dawnych kopalniach, wtłoczone zostały tam resztki tlenu i rośliny, które miały ludziom wytwarzać tlen i służyć za pożywienie.
Skonstruowany został potężny generator (coś na wzór wielkiego dynama rowerowego) i ludzie zepchnięci do podziemi pedałując w miejscu wytwarzali energię elektryczną na własne potrzeby, oraz na potrzeby robotów.
Do masowej eksterminacji ludzi wykorzystane zostały najprymitywniejsze egzemplarze robotów tzw. siłowniki. Zmechanizowane dywizje siłowników, które przybyły by spacyfikować resztki naturalnego świata najpierw przez kilka dni obficie raczyły się bioetanolem, a potem zagoniły przerażonych ludzi do obozów.  Ich rolą było wyłapanie wszystkich ludzi, zakolczykowanie, transport do podziemi i szczelne zamurowanie wejść, by nie wydostawał się tlen potrzebny ludziom do życia, a tak zabójczy dla robotów.
W trakcie tej akcji okazało się że część ludzi ma trochę inne kolczyki niż pozostali - byli to tubylcy Indianie nigdy nie zakolczykowani czipami z makroprocesorem, ludzie wolni, samodzielnie myślący i nie ubezwłasnowolnieni.
Roboty - siłowniki to zauważyły, ale nie reagowały, bo kolczyk był, a że trochę inny to już nie ich problem. Ludzie ci siłą zostali zmuszeni do wejścia do podziemnego świata.

Ciąg dalszy w kolejnym odcinku

Z poważaniem
Doktor Wszechnałóg



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz