piątek, 1 kwietnia 2016

Jak cywilizowałem Amazonię (cz.22)

Minął półmetek okresu jaki uzgodniłem z Radą Starszych na dostosowanie życia tubylców do standardów cywilizacji białego człowieka.
Pora na moje prywatne podsumowanie dotychczasowych osiągnięć, zastanowienie się nad porażkami i sporządzenie "mapy drogowej" na pozostały okres.
Zastałem plemię tubylców na poziomie wspólnoty pierwotnej, a po tak niedługim okresie już niemal w niektórych dziedzinach dorównują niektórym demokracjom europejskim, mam tu na myśli głównie organizację życia publicznego i demokrację parlamentarną, ale wciąż przed nami ogrom pracy.
Pełnym sukcesem zakończyło się nawracanie pogan na jedynie słuszną i prawdziwą religię chrześcijańską, co stworzyło podwaliny prawdziwej demokracji i rozwoju.
Mam już co najmniej dwa wyznania chrześcijańskie i samozwańczego proroka którego religię na razie trudno sklasyfikować.
Podobno cichaczem część tubylców w zmowie z gastarbeiterami wraca do wierzeń przodków zniesmaczona konfliktami w religii chrześcijańskiej. To może nawet i dobrze bo podobno piękno jest w różnorodności i może to ubogacić życie duchowe tubylców, a i również dobrze świadczy o demokracji, wolności i tolerancji.
Wielkim sukcesem jest zlikwidowanie analfabetyzmu - wszyscy bez wyjątku potrafią czytać i pisać.
Tu chylę czoła przed moim pra pra ... dziadkiem - dzięki jego pracy miałem znakomicie ułatwione zadanie.
Sukcesem jest też przekonanie tubylców do osiadłego trybu życia. Tu jednak lekkim cieniem się kładzie wybór lokalizacji - możliwość powodzi, ale czyż miast białego człowieka nie zalewają powodzie?
Podobnie plan zagospodarowania przestrzennego - typowe projekty szałasów, wytyczona linia zabudowy, wytyczone drogi, solidne szałasy i budynki użyteczności publicznej, zniknął chaos, przypadkowość i prowizorka.
Sukcesem jest też powołanie urzędów i służb mundurowych jak również i parlamentu.
Co prawda parlament jest czysto teoretyczny - de facto ja sprawuję całą władzę, ale za jakiś czas jak tubylcy przyswoją sobie zasady demokracji cała władza przejdzie w ręce reprezentantów ludu.
Podsumowując: Wszystko zmierza w dobrym kierunku, zdarzają się drobne potknięcia, ale to również nieodłączna cecha cywilizacji białego człowieka - błądzić jest rzeczą ludzką.

Obmyślam jak można zorganizować prawdziwą kasę na zakup turbiny do elektrowni wodnej.
Mam pustkę w głowie. Co my tu możemy wyprodukować by sprzedać cywilizacji białego człowieka?
Czym możemy zadziwić, lub zachwycić świat?
Zainteresowanie elektryfikacją nie spada, wręcz pojawiają się naciski na przyspieszenie tego procesu i na razie nieśmiałe, ale narastające oskarżenia o nieudolność, lub niekompetencję.
Tubylcy kompletnie nie zdają sobie sprawy z technicznej złożoności tego przedsięwzięcia.
Tymczasem w dalszym ciągu prowadzę wykłady zarówno na tematy z wiedzy ogólnej o świecie, jak i z nauk ścisłych. Zainteresowanie nie słabnie, choć mam wątpliwości czy tubylcy rzeczywiście coś z tego pojmują.
Z fizyki dotarłem do teorii względności Einsteina, z matematyki do całek i rachunku prawdopodobieństwa, z podstaw elektrotechniki do stanów nieustalonych i chyba na razie nie będę dalej zgłębiał tych tematów.
Kwarki, teorię strun i liczby zespolone może zostawię na później.
Ogłaszam wielki konkurs na pomysł co możemy zaoferować białym ludziom w zamian za turbinę do elektrowni. Namawiam do zgłaszania wszelkich pomysłów, nawet pozornie niedorzecznych.
Nagrodą będzie nieodpłatne doprowadzenie elektryczności do szałasu zwycięscy, oraz darmowe korzystanie z energii elektrycznej przez rok. Gra więc warta świeczki, a nawet ... żarówki.
Tymczasem tubylców całkowicie absorbują tematy moich wykładów. Potrafią całymi godzinami dyskutować o zawiłościach wywodów matematycznych, czy fizyce ciała stałego, lub teorii obwodów.
Odbija się to na wydajności pracy i chyba muszę zdecydowanie położyć kres tym naukowym dysputom, bo zamiast pracować marnotrawią czas na jałowe dyskusje z których nic nie wynika.

Po nocach spać nie mogę przez tą elektrownię. Jak zdobyć prawdziwą kasę? Pomysłów od tubylców nie ma żadnych. W cywilizacji białego człowieka jak władzy brakuje kasy to są na to proste sprawdzone sposoby: Podnosi się podatki, lub ... drukuje kasę.
Tu te metody się nie sprawdzą, bo i co z tego że będę miał więcej aluminiowego złomu?
Nawet jeśli całą dostępną walutę sprzedam jako złom aluminiowy, to wystarczy na kilkadziesiąt żarówek i trochę przewodów, turbiny za to nie kupię, a rozwalę system monetarny.

I nagle mnie oświeciło. Był w Polsce czas że były kłopoty z materiałami budowlanymi, a jednak domy się budowało. Jak to się załatwiało? Oprócz kasy niezbędnym załącznikiem była ... flaszka i to bynajmniej nie wody mineralnej. To raczej uniwersalny załącznik i tu też powinien być honorowany.
Tubylcy produkują prymitywnymi metodami na własny użytek jakiś bardzo cienki alkohol.
Muszę rozpoznać ten temat i sądzę że to mógłby być niezły środek płatniczy.
Zarządzam wyprodukowanie 300 litrów tego ich sikacza.
Zdziwienie ogromne. Po co aż tyle? Jakieś szczególne święto, czy co?
Po paru tygodniach wyrób był gotowy. Na moje wyczucie nie miał więcej niż 5-6% alkoholu.
Skonstruowałem aparaturę do destylacji z części wymontowanych z samolotu Pabla i po dwukrotnej destylacji otrzymałem jakieś 70 litrów naprawdę mocnej gorzały. Czas na degustację.
Zaprosiłem kilku dorosłych tubylców do testowania wyrobu, czy ma odpowiednie walory smakowe i odpowiednią moc. Wybrałem ludzi młodych, silnych, zdrowych, znanych ze stateczności i rozsądku.
Degustacja przebiegała spokojnie. Początkowo mój wyrób im nie smakował, ale po dodaniu odrobiny soku z jakichś owoców kolejne próbki już im smakowały. Wypili po góra dwie setki na głowę i wtedy się zaczęło. Wszyscy bez wyjątku dostali małpiego rozumu i jakiejś głupawki. Stali się agresywni, pobudzeni, skłonni do burd i awantur, doszło do bijatyki, służby porządkowe nie mogły sobie z nimi poradzić.
Śpiewy, wrzaski i burdy trwały przez cały dzień i jeszcze do późna w nocy. Co niektórzy wsiadali do łódek i płynęli rzeką na oślep pod prąd - zupełnie jak kierowcy samochodów w cywilizacji białego człowieka po spożyciu gorzały. Inni wspinali się na drzewa, jeszcze inni rzucali się wpław do rzeki, prawie wszyscy zaczepiali kobiety - no wypisz wymaluj cywilizowani ludzie.
Następny dzień był dla degustatorów trudny do przeżycia. Kac całkiem ich rozłożył, dwa dni dochodzili do siebie, nic nie pamiętali i prosili o klina.
Nie miałem litości - nie dostali klina, musieli odcierpieć te ekscesy.
Jak zwykle Rada Starszych zapytała czy taki napój produkuje się w cywilizacji białego człowieka i czy biały człowiek dużo tego napoju spożywa?
Odpowiedziałem zgodnie z prawdą że biały człowiek produkuje tyle tego napoju że gdyby roczną produkcję wylać to popłynęła by rzeka niewiele mniejsza niż ta po której oni pływają łódkami. I wszystko co jest wyprodukowane biały człowiek wypija. Szok i niedowierzanie.
Wyjaśniam że biały człowiek od paru tysięcy lat produkuje takie napoje i doszedł do naprawdę imponujących wyników w tej dziedzinie. Przy tym większość białych ludzi już tak się do tego napoju przystosowała że nawet po wypiciu dwukrotnie większej ilości niż wypili tubylcy nie dostaje małpiego rozumu. Mało tego - taki napój może produkować i sprzedawać tylko władza i jest to naprawdę znaczny dochód dla budżetu.
Nie dowierzają że biały człowiek jest w stanie wypić dwa razy więcej niż tubylec i nie rozrabiać.
By ich przekonać sam wypijam co najmniej pół litra i nieco zamroczony idę spać.
No, ubzdryngoliłem się na cacy, a co? W końcu to w celach naukowych.

Ciąg dalszy w kolejnym odcinku.

Z poważaniem
Doktor Wszechnałóg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz